Tytuł:
Tajemny Ogień org. The Secret Fire
Autor: C.J.
Daugherty, Carina Rozenfeld
Wydawnictwo: Moondrive, Otwarte
Rok wydania: 2015
Taylor
Monteclair (Anglia)
Nastolatka o zamiłowaniach do nauki. Jej największym
marzeniem jest studiować na Oksfordzie. Z natury spokojna, pomocna. Od jakiegoś
czasu nękają ja straszne bóle głowy. W momencie, kiedy przepełniają ją
negatywne emocje, a pobliskie urządzenia elektryczne wybuchają dziewczyna
zastanawia się skąd się to wszystko bierze. Zaczyna szukać odpowiedzi i
dowiaduje się szokującej prawdy. Skrywa się w niej siła. Płonie w niej tajemny
ogień.
Sacha Winters (Francja)
Zbuntowany, niegrzeczny chłopiec....który lubi pakować się w
kłopoty. Od czasu, kiedy dowiedział się o klątwie ciążącej na jego rodzinie
rzucił szkołę i odciął się od bliskich. Za 8 tygodni musi umrzeć. Ani dzień
wcześniej, ani dzień później. Dokładnie w swoje 18 urodziny. Taki los spotkał
jego 12 poprzedników. Czy da się temu zapobiec? Tylko jedna osoba na całym
świecie może to zrobić.
Czy Taylor i Sacha zdążą do siebie na czas? Czy może chłopak
umrze a świat pochłonie ogień.
Tajemny Ogień to jedna z tych książek, która wstrząsnęła światem jeszcze przed swoją premierą. Wiele miesięcy wcześniej trąbiono o niej
w każdy możliwy sposób. Książka miała naprawdę dobrą reklamę i już na starcie
zyskała wielu fanów i ogromy rozgłos. Ale czy słusznie?
W tym oto momencie jest to moje 5 podejście do recenzji tej
książki. Za każdym razem wiem, co chcę napisać, ale nie wiem jak ubrać to w
słowa. A to tylko dlatego, że książka wywołała u mnie wachlarz pozytywnych
emocji.
Pozytywów jest tyle, że zacznę od negatywów, ponieważ jest
tylko jeden. Mimo, że w książce zawarty jest świeży, niespotykany pomysł,
historia toczy się powszechnym schematem. Dziewczyna, chłopak, nastolatkowie i
jeden może ocalić drugiego. Gdzieś już to było.
Wracając do pomysłu. Nie spotkałam się jeszcze z czymś
takim. Klątwa to dla mnie naprawdę nowość. (Chyba, że to ja jeszcze na taką nie
trafiłam.) Jak to mam w zwyczaju, najczęściej nie czytam tego, co jest
napisane z tyłu książki, więc jak tylko
zaczęłam czytać, nie wiedziałam o co chodzi. Kim ona jest? Kim on jest? Kim oni
są i dlaczego jedno mieszka w Anglii a drugi we Francji? Wraz z postępem w
czytaniu wszystko zaczęło się składać w logiczną całość. I nagle do mnie
dotarło. Klątwa. I aż mi się oczka zaświeciły bo jeszcze tego nie było. Coś
zaskoczyło i już było wiadomo, dlaczego on tu, ona tu i jak to możliwe, że coś
ich łączy. Jak widać dla klątwy kilometry nie istnieją.
Sacha. Któż by go nie pokochał. Wszystkie kobiety kochają
niegrzecznych chłopców, a nasz Francuzik jest dokładnie tym ukochanym typem.
(Dlaczego faceci w książkach są tacy idealni?) Przystojny buntownik, który dba
o bliskich. Dobre opakowanie z ciekawą zawartością. Sacha nie jest tylko
ciasteczkiem w opałach, ale jest inteligentnym, zaradnym chłopakiem. Taylor jest
mi raczej obojętna. Początkowo panienka idealna, która z czasem odkrywa uroki
być mniej grzeczną i zadziorną. Podoba mi się jej przemiana i to, że przez całą
książkę nie jest ciepłą kluchą, która potrafi tylko marudzić. Stawiam duży
plus.
Na koniec największy fenomen i miłość tej książki czyli
francuskie wstawki. Co prawda ja i ten język to dwa różne światy i kompletnie
nic z tego na początku nie rozumiałam, ale dzięki temu było jeszcze
zabawniej. Bo kto nie kocha sprawdzania w słowniku nowych słówek, które
zmieniają sens całego zdania. No kto? Gorzej jak słownik nie chce czegoś
przetłumaczyć i jest problem. No chyba, że ma się utalentowaną przyjaciółkę
(Pozdrawiam Cię Agata. Klik blog Agi. Polecam!), która zabezpieczy jasność, żeby
nam jakieś głupoty nie wyszły.
Mamy to! Napisane, czasami
zmieniane, ale jest. Generalnie rzecz biorąc książkę bardzo polecam. Zwłaszcza
jeśli znudziła wam się typowa walka o przetrwanie i angielskie wstawki.
P.S. Pamiętajcie o polubieniu wącham_książki na FB [Klik]
6 komentarze: