Tytuł: Harry Potter i Przeklęte Dziecko org. Harry Potter
and Cursed Child
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 368
Myślę, że w tym przypadku opis odpuszczę.
Jestem niezmiernie szczęśliwa, że było mi to dane
przeczytać, a nie zobaczyć. HP i Przeklęte Dziecko jak wszyscy wiedzą jest
scenariuszem do sztuki. Zanim go przeczytałam bardzo chciałam ją zobaczyć, jednak w trakcie czytania
diametralnie się to zmieniło. Harry Potter towarzyszy mi od podstawówki.
Zarówno książki jak i filmy. Po ich obejrzeniu
mam już twardo utarte postacie i gdybym zobaczyła je w wykonaniu innych
aktorów nagle wszystko mogłoby runąć. Mimo różnicy w wieku bohaterów to po
prostu nie byłoby to.
Czekałam, długo czekałam i jak wielu fanów Harrego Pottera
chciałam więcej. I się doczekałam. Ale czy książka spełniła moje oczekiwania? I
czy to naprawdę było konieczne?
Jestem z tych ludzi, którzy za wszelką cenę unikają
spoilerów zwłaszcza tych książkowych. Prócz ogólnych informacji nie miałam
zielonego pojęcia na temat tego, co czeka mnie w środku. Omijałam wszelkie
spekulacje, a z czasem i recenzje, ponieważ czekałam na moje małe
nieodgadnione coś. Otworzyłam książkę i...i sama nie wiem czego się
spodziewałam. Zobaczyłam ten podział na role i gdzieś w mojej głowie zapiła się
czerwona lampka: „Co ty robisz? Ty takich rzeczy nie czytasz” i momentalnie „To przecież Harry Potter. No
czytaj!” i posłuchałam tego drugie głosu.
Książkę pochłonęłam w kilka godzin. Dwa wieczory między
zadaniami domowymi i nauką. Czytało się jak na dramat bardzo przyjemnie. Tylko
gdzie fajerwerki? Gdzie oklaski? Nie ma! Obyło się bez większego cudu. Nic, co
przebiłoby sagę o przygodach znanego na całym świecie czarodzieja.
Książka
bardzo mi się podoba, dobrze się czyta, ale brak jej tej magii. Tej
harrypotterowskiej otoczki stworzonej przej J.K. Rowling. Wszystko wydaje się
takie znajome, ale jednocześnie trochę
obce.
Sama zawartość jest dla mnie dużym zaskoczeniem.
Spodziewałam się innej koncepcji przeklętego dziecka i towarzyszących mu
wydarzeń. Bohaterowie pozostali w dużej mierze niezmienni. Ten sam wyjątkowy
Harry, Ron ze swoim nietuzinkowym poczuciem humor, Hermiona wszechwiedząca i
porywczy Draco. Ten stały, spójny element sprawił, że znowu na chwilkę poczułam
się jak mała dziewczynka, która swoją przygodę z książkami zaczyna od Harrego
Pottera.
Wizualnie książka jest śliczna. Przepięknie wydana z uwagą na
detale. Ciężko powiedzieć, że nie jest śliczna. Żałuję tylko, że niestety nie
komponuje się ze starym wydaniem Harrego. Przecież nie można mieć wszystkiego.
Po dłuższych przemyśleniach nie sięgnęła bym po tę książkę
ponownie. Nie żałuję, ale wolałabym, żeby historia Harrego Pottera zakończyła
się wraz z końcem „Insygni Śmierci”.
Tak, jak być powinno.
Dla mnie Harry Potter skończył się na 'Insygniach Śmierci' o samym 'Przeklętym Dziecku' słyszałam wiele i to mnie nie zachęca do lektury, aczkolwiek nie skreślam jej i myślę, że kiedyś po nią sięgnę, ale prędzej przeczytam scenariusz 'Fantastycznych zwierząt..'
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
A mi się bardzo podobała. Ucieszyłam się z możliwości kolejnej podróży do swiata Harryego. Odnalazłam starą magię i czekam na wersje filmową żeby znowu tam wrócić :)
OdpowiedzUsuń