Tytuł: Origin org. Origin
Autor: Jennifer L. Armentrout
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 458
Rozczarowanie Daemona sięga zenitu gdy dowiaduje się, że
Katy nie ma w Mount Weather. Teraz
najważniejszym celem jest odnalezienie jej. Co stanie się z tymi, którzy staną
mu na drodze? Co jest gotowy zrobić Daemon jeśli w grę wchodzi ocalenie swojej
miłości? Któż to wie...
Aby przeżyć Katy musi się przystosować. Nic więcej jej nie
pozostało jak czekać i zbierać informacje. Ale co ma o tym wszystkim myśleć?
Nie wszystkie słowa Dedalusa wydają się być szalone. Jeśli tak...Kto jest
prawdziwym wrogiem? Ludzie? Luksjanie? Dedalus? Wielka niewiadom?
Co czeka naszych zakochanych? Kto okaże się największym
złem? Co w obliczu prawdy wybiorą Katy i Daemon? Odpowiedzi nie zna nikt..
Po przeczytaniu pierwszego zdania szlak mnie trafił. Ona
znowu marudzi! Jak można być takim marudnym i cały czas użalać się nad sobą. No
co jest z Tobą nie tak Katy? Przysięgam, że naprawdę miałam ochotę ją udusić.
Na szczęście w dalszej części ogarnęła i zaimponowała nawet swoją postawą.
Wróciła do starej, dobrej, upartej Katy. Daemon jak zwykle uparty bardziej niż
wszyscy ludzi i Luksjanie razem wzięci. Niegrzeczny chłopiec stał się jeszcze
bardziej niegrzeczny i buntowniczy. Istny rebel. To wszystko sprawiło, że
jeszcze bardziej zyskał w moich oczach i stał się nad wyraz pociągający. Tak,
właśnie to powiedziałam. No ale cóż..W tej części Katy i Daemon wiele przeszli.
I nie było to takie ciągłe (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi). Miało
pazury. Oboje nie użalali się cały czas nad sobą i bardzo dobrze potrafili
cieszyć się chwilą. Łączy się to jednocześnie z akcją w książce, która była
wartka, wciągająca i bardzo zmienna. W żadnej z wcześniejszych części nie było
takich zwrotów akcji. To niesamowite jak bohaterowie, których znamy mogą nas
zaskoczyć. I to zdziwienie, smutek, żal, zaskoczenie i radość jednocześnie,
kiedy nasz idealny plan legnie w gruzach i dzieje się zupełnie inaczej. W
takich chwilach, gdy czytałam Origin moja wina wyglądała jakby ktoś specjalnie
wytrącił z ręki najpyszniejszego rożka. Skok tu, skok tam i wszystko jest
inaczej. W jednym momencie szczęście a na następnej stronie już ucieczka. To
wszystko czyni książkę bardzo wciągającą. Słownictwo, składnia w książce jak we
wcześniejszych jest poprawna, ale luźna. Dopasowana do stylu w jakim jest
pisana. Zaczęłam od (dosłownie) początku książki więc i na zakończeniu skończę.
O KSIĄŻKO NAD KSIĄŻKAMI jak można zrobić coś takiego i zakończyć w takim
momencie. Okay. Trzyma w napięciu i to jest ogromny plus, ale...świadomość, że
nie wiemy co jest dalej wyżera nam dziurę w głowie, w sercu, w żołądku.
Przeżera nas jak wygłodniały zombie, który właśnie dostał świeży mózg. I tak
się też czuję czekając na kolejną część, Jakby zombie wyżerał mi mózg.. A może
to tylko początek roku szkolnego.
http://ponad-czasem-raven.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńINFO TYGODNIA DLA BIOLCHEMA.
Nowy rozdział Słońce <3
Kocham tę autorkę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
ravenstarkbooks.blogspot.com
Jest świetna :D
UsuńPozdrawiam ^^
Jak dla mnie najlepszy tom <3 Czyja śmierć najbardziej Cię zasmuciła?
OdpowiedzUsuńWpDniesz do mnie? :) http://czytam-pisze-recenzuje-polecam
Zaskoczyła mnie nie tyle co śmierć lecz ten kto zdradził..
OdpowiedzUsuńDokładnie... Niby było że "najgroźniejszym jest ten, kogo Katy i Daemon znają od zawsze..." ale ze aż tak? O_o
UsuńDokładnie... Niby było że "najgroźniejszym jest ten, kogo Katy i Daemon znają od zawsze..." ale ze aż tak? O_o
UsuńJak to przeczytałam to przez kilka minut siedziałam z rozdziabioną buzia nie wierząc..
Usuń